W sprawie Programu „Z innej strony” – Damiana Gruszczyńskiego

W sprawie Programu „Z innej strony” – Damiana Gruszczyńskiego

Z uwagą obejrzeliśmy program „Z innej strony” traktujący m.in. o zawodzie kosmetologa, który reprezentujemy. Program ten powinien raczej nosić tytuł „Z jednej strony”.
Nie chcemy go oceniać, bo spraw do których należałoby się odnieść jest znacznie więcej, niż poruszono w zaprezentowanej rozmowie.
Przechodząc do rzeczy:

Nie ma uregulowań – to jest bezsprzeczne. Chcemy jednak zwrócić uwagę na kilka faktów.

  1. Nie ma w Polsce specjalizacji „medycyna estetyczna”. Nie ma na Uczelniach państwowych
    takiego kierunku studiów, ani takiej specjalizacji. Jest natomiast, zorganizowana przez Stowarzyszenie Lekarzy Dermatologów Estetycznych prywatna szkoła z zakresu medycyny estetycznej, którą kończą różni lekarze, ponoć z weterynarzami włącznie.
  2. Mamy w naszym kraju 3 poziomy przygotowania zawodowego w zakresie upiększania:
  • kosmetolog – osoba z wyższym wykształceniem, po studiach licencjackich lub magisterskich
    bądź kończąca najpierw I stopień – licencjat, a następnie II stopień – studia magisterskie.
    Osoby takie kończą edukację z tytułem kosmetologa bądź specjalisty z zakresu nauk o
    zdrowiu.
  • technik usług kosmetycznych – osoba z pomaturalnym kierunkowym wykształceniem
  • kosmetyczka – osoba niejednokrotnie tylko po kursie w ramach np. programu aktywizacji
    środowisk wiejskich lub po kursie manicure

W programie utożsamia się w/w zawody, co nie jest zgodne z prawdą. Ponadto rzeczywiście nie ma określonych uprawnień kosmetologa i tutaj ważna jest opinia uczelni wyższych, które wypuszczają na rynek pracy kosmetologów.

Środowisko kosmetologiczne przygotowało projekt Ustawy o zawodzie kosmetologa, z którym w aktualnej sytuacji politycznej nie sposób się przebić. Ponadto lobby lekarskie jest zarówno w Sejmie , jak i w Senacie jest bardzo silne.

Nie mówi się też w Państwa programie o zakresie wiedzy i umiejętności absolwenta kosmetologii. Tutaj także należałoby porozmawiać z przedstawicielami środowiska akademickiego o tym, jaka jest wiedza i kompetencje kosmetologów i specjalistów nauk o zdrowiu.

Nie wspomniano w Programie o przygotowywanym przez lekarzy tzw. medycyny estetycznej
rozszerzeniu definicji świadczenia zdrowotnego. Z przygotowywanego projektu wynika, że do tej definicji zostaną włączone zabiegi medycyny estetycznej i będą mogły one być wykonywane tylko przez lekarzy. Jakie mogą być konsekwencje?

  1. Zmonopolizowanie rynku upiększania przez lekarzy. Sektor ten bardzo dynamicznie się rozwija i wielu lekarzy – jak powiedziano w programie „z żądzy pieniądza” zmieni w ciągu 2 lat specjalizację, aby zając się upiększaniem.
  2. Świadczenia zdrowotne są zwolnione z podatków. Co uzupełni lukę, która powstanie w budżecie Państwa?
  3. Kto będzie leczył społeczeństwo, jeśli lekarze zaczną zmieniać specjalizację np. chirurga
    na zajmowanie się zmarszczkami.
  4. Co stanie się z niemałą rzeszą absolwentek studiów kosmetologicznych, które zdobyły zawód
    odpłatnie? Warto zainteresować się programem studiów jakie ukończyły, a nie a’priori uznawać, że są nieuprawnione do wykonywania zawodu. Kto je oszukał? Gabinety, które – jak chcą lekarze –będą wykonywały maseczki czy przekłuwały uszy nie mają szans utrzymania się na rynku. Kto weźmie odpowiedzialność za bezrobocie w tej grupie zawodowej.

Powikłania. Nikt w Polsce nie prowadzi ich analizy. Trzeba jednak wiedzieć, że występują one po stronie zarówno lekarzy, jak i kosmetologów. Twierdzenie, że ich sprawcami są kosmetolodzy mocno mija się z prawdą.
Szkolenia kilkugodzinne. To kolejny, odrębny, ale ważki problem, którego w Programie nie poruszono. Kto je prowadzi? Lekarze! Kto wystawia certyfikaty, odbierane przez absolwentki tych kursów, jako uprawnienie do wykonywania skomplikowanych zabiegów upiększających (botox, kwas hialuronowy) – też lekarze. Otwiera się różne prywatne szkoły medycyny estetycznej, a ostatnio już nawet online. Tutaj także jest chaos

Odrębną sprawą jest też nastawienie świeżo upieczonych absolwentek studiów kosmetologicznych na wykonywanie „z marszu” wszystkich zabiegów upiększających. Temu także trzeba się przyjrzeć. Może jednym z wyznaczników uprawnień do wykonywania poszczególnych zabiegów powinien być staż pracy?

Zdajemy sobie sprawę, że w jednym programie nie sposób omówić wszystkich problemów związanych z upiększaniem. To bardziej skomplikowana materia, niż się Panu prowadzącemu program wydawało.

Zwracamy się do Państwa o kontynuowanie tej tematyki, ale tym razem „Z wielu stron”. Problem jest naprawdę rozległy i wymaga rozmów nie tylko z jedną Panią Mecenas, ale z innymi prawnikami, lekarzami, kosmetologami, psychologami, nauczycielami akademickimi, kosmetyczkami i z kim jeszcze będzie trzeba. Nie tylko o pomysłach różnych rozwiązań, ale także o ich konsekwencjach. Może Państwo zechcą przedstawić go we właściwym świetle?

Po Państwa Programie poczułyśmy się niemalże jak grupa przestępcza, która kłamie , oszukuje, przekłamuje reklamy itp. Wykonuje zabiegi, do których nie ma uprawnień i naraża klientki na trwały uszczerbek na zdrowiu. To nie jest ani zgodne z prawdą, ani rzetelne. Mamy nadzieję, że zechcecie Państwo to wyprostować, a przede wszystkim pokazać złożoność tych problemów i w ten sposób sprowokować rozpoczęcie unormowania zawodu kosmetologa.

Z poważaniem

Zarząd Stowarzyszenia
Na Rzecz Rozwoju Kosmetologii
Przyjazna Kosmetyka”