List do Komisji Senackiej

List do Komisji Senackiej

Brodnica, 14.03.2018 r.

Szanowne Panie Senator,
Szanowni Panowie Senatorowie

Po obejrzeniu transmisji z obrad Senackiej Komisji Zdrowia w sprawie powikłań po zabiegach medycyny estetycznej wykonywanych przez kosmetologów i kosmetyczki – jako Stowarzyszenie „Przyjazna Kosmetyka” zrzeszające blisko 300 kosmetyczek – uważamy za swój obowiązek zabrać głos w sprawie, która jest końcem, a nie początkiem problemu.

Trzeba pamiętać, że ostatni akt prawny dotyczący zawodu kosmetyczki powstał w 1952 roku. To w nim jest zawarte sformułowanie „naruszanie ciągłości naskórka”, stanowiące punkt odniesienia dla lekarzy medycyny estetycznej.

W międzyczasie nastąpiło wiele zmian cywilizacyjnych i edukacyjnych na świecie, a więc i w naszym kraju:

  1. Akty prawne regulujące rzeczywistość w kierunku „ co nie jest zabronione, jest dozwolone”, powodujące określone interpretacje różnego rodzaju instytucji prawnych (sądy, kancelarie prawne).
  2. Na świecie, a więc i w Polsce pojawiło się wiele nowych metod i technik w dziedzinie upiększania:
  • botox
  • wypełniacze zmarszczek
  • wszelkiego rodzaju metody opóźniania oznak wieku powiązane ze sprzętami

Importerzy powyższych nowości organizowali i robią to w dalszym ciągu wszelkiego rodzaju szkolenia przygotowujące do pracy z tymi metodami. Świat poszedł do przodu, a w Polsce obowiązują przepisy sprzed 65 lat i do nich chcą odnosić się lekarze medycyny estetycznej. Postępu nie da się zatrzymać.

Medyczne uczelnie wyższe wprowadziły komercyjny kierunek studiów „Kosmetologia” (licencjackie i magisterskie) dla osiągania korzyści materialnych, bez poczucia odpowiedzialności za przyszłość absolwentek. W myśl powyższej ustawy, aby nie naruszać naskórka nie potrzeba studiów wyższych. Mimo to edukację w tym kierunku kontynuuje się w dalszym ciągu zamiast wyłączyć ten kierunek ze studiów licencjackich.

Analogicznie Stowarzyszenie lekarzy dermatologów i lekarzy medycyny estetycznej od kilku lat komercyjnie szkoli lekarzy różnych specjalności i wydaje certyfikaty świadczące o specjalności medycyna estetyczna.

Pragniemy zwrócić uwagę na aspekt moralny całego problemu. Brakuje w Polsce lekarzy, a ci, którzy wykształcili się na koszt państwa odchodzą od swojej specjalizacji. Kosmetolodzy natomiast zdobyli wyższe wykształcenie za swoje własne pieniądze, ponosząc wydatki rzędu 25-30.000 zł.

Uczelnie medyczne w drodze takiej edukacji wypuściły na rynek pracy tysiące osób z wyższym wykształceniem. Żenujące jest dzisiaj zabieranie głosu w tej sprawie przez przedstawicieli wyższych uczelni, które same organizują i prowadzą komercyjne kursy z ostrzykiwania.

Uderzyło nas zdanie ludzi z tytułami profesorskimi, że nie powinno zapraszać się na posiedzenia w tej sprawie kosmetyczek i kosmetologów. Brak szacunku dla naszego środowiska zawodowego i arogancja polegająca na uznaniu, że to tylko lekarze mają decydować o tym, co wolno, a czego nie są oburzające. Uważamy, że mamy prawo do zabrania głosu w swojej sprawie. Wnioskujemy o możliwość przedstawienia Senackiej Komisji Zdrowia naszego punktu widzenia. Problem i skala zjawiska jest znacznie szersza, aniżeli chcieliby lekarze medycyny estetycznej.

Wprowadzenie – jak chcą lekarze – zakazów nie rozwiązuje tej złożonej sytuacji, na którą składają się:

  • edukacja kosmetologów i kosmetyczek
  • kompetencje tych zawodów
  • import i dystrybucja sprzętów i preparatów
  • certyfikacja
  • uregulowanie pojęć trycholog i podolog

Batalia środowiska lekarskiego o wprowadzenie zakazów i karanie nie jest podyktowana tylko troską o powikłania. To walka o rynek usług medycyny estetycznej, czyli o pieniądze.

Kosmetyczki niejednokrotnie wykonują te same zabiegi w dużo niższej cenie, realnie oceniając wartość tych usług. W gabinetach kosmetycznych niejednokrotnie inwazyjne zabiegi wykonują lekarze współpracujący. W klinikach medycyny estetycznej zabiegi realnie wykonują kosmetolodzy.

Nasze Stowarzyszenie także uważa, że iniekcji nie powinny wykonywać kosmetyczki, czy kosmetolodzy. Ale nie chodzi tutaj tylko o iniekcje. Środowisko lekarskie walczy o to, aby te najbardziej intratne zabiegi pozostały w tzw. medycynie estetycznej, a w konsekwencji pozostawienie kosmetyczkom tylko nakładanie maseczek, henny i manicure. Do takich kompetencji wyższe wykształcenie jest zdecydowanie zbędne.

Stoimy na stanowisku, że niezbędne jest przystąpienie do uregulowania zjawisk, które przynoszą nawarstwiające się problemy. Jesteśmy gotowi do udziału w pracach nad rozwiązaniem tych problemów. Nie wyobrażamy sobie jednak, aby jedne grupy zawodowe – w swoim partykularnym interesie – decydowały o drugich

Z wyrazami szacunku
Zarząd Stowarzyszenia
„Przyjazna Kosmetyka”